Mieliśmy więc okazję przekonać się na własnej skórze jak wyglądają wesela we wschodniej części kraju, bo słyszałam na ten temat niejedną interesującą historię.
Nigdy wcześniej nie byliśmy w Supraśli, dlatego przyjechaliśmy wcześniej, aby móc także zobaczyć co nieco poza kościołem i hotelem.
Powiem krótko: "Chcę tam wrócić!" To niezwykle urokliwe miejsce urzekło mnie swoją atmosferą.
Są tam niewielkie, drewniane domy "z duszą" pamiętające kawałek historii.
Przy każdym z nich jest piękny ogródek z sielskimi roślinami, które rzadko już można zobaczyć, szczególnie mieszkając w dużej aglomeracji.
Dziewicza przyroda i wszelkie odcienie zieleni to zdecydowanie atut tych okolic. A ja kocham takie miejsca!
Przechadzając się uliczkami Supraśla można odczuć wyjątkową aurę, która unosi się nad miasteczkiem. Widać i czuć, że jego mieszkańcy to osoby bardzo przywiązane do swoich korzeni.
Najedliśmy się także specjałów kuchni regionalnej. Wypchaliśmy nasze żołądki babką ziemniaczaną i kartaczam. Moje podniebienie było zatem w raju, bo przecież ziemniory uwielbiam najbardziej :)
Kolejnym razem, kiedy będziemy jechać w tamte strony wybierzemy się z pewnością do Puszczy Białowieskiej i myślę, że z chęcią zajedziemy do Supraśla, żeby dozobaczyć to czego zobaczyć nie zdążyliśmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz