poniedziałek, 28 maja 2018

Niech żyje maj! Niech żyją szparagi!

Kocham maj. Maj mógłby trwać przynajmniej 2 razy dłużej niż pozostałe miesiące.
Kocham maj za konwalie i bzy, za urodziny mojej mamy i dzień matki. W tym roku to także moje święto :)
Kocham maj także za pierwsze świeże pachące warzywa i owoce. 
O tej porze roku ogarnia mnie totalne szaleństwo zakupowe na pobliskim rynku.
Wyposzczona po zimie na burakach i ziemniakach spragniona jestem zieleniny na talerzu.
No i właśnie przeżywam swój kulinarny raj. 
Niech moc witamin będzie z nami!

Takie risotto lub kaszotto gości w mojej kuchni bardzo często, tylko zmieniają się kolory dodatków.
Ta wersja jest ze świeżymi szparagami i botwinką.
Jem zazwyczaj taki posiłek jak przystało na zaabsorbowaną mamę w locie łychą z miski.
Jeśli robię wersję dla gości podaję z łososiem zapiekanym w cydrze.
To bon appetit drodzy Państwo!

Składniki: (dla dwóch głodnych osób)
ok. 200 g kaszy/ryżu/mieszanki - ja zazwyczaj mieszam quinoa, amarantus i bulgur
pęczek zielonych szparagów
pęczek botwinki
1 duża cebula cukrowa
1 ząbek czosnku
kilka pieczarek
kilka pomidorków koktajlowych
sól
pieprz
pieprz cayenne
olej kokosowy
pół kostki warzywnego bulionu

Przygotowanie:
Kaszę gotujemy chwilę krócej niż zalecenie na opakowaniu. W mniejszej ilości wody z dodatkiem kostki bulionowej.
Na patelni podsmażamy na oleju kokosowym pokrojoną w kostkę cebulkę z wyciśniętym ząbkiem czosnku. 
Dodajemy pokrojone pieczarki i szparagi. Dusimy przez ok 5 min pod przykryciem. 
Następnie dodajemy pokrojoną botwinkę i pomidorki koktajlowe. 
Mieszamy z kaszą i doprawiamy do smaku według uznania. 
Jeszcze ok. 2 minut całość trzymamy na małym ogniu.

Jeśli ktoś ma ochotę na łososia zapiekanego w cydrze to przepis jest banalnie prosty.
W naczyniu żaroodpornym zapiekamy posolonego i popieprzonego łososia podlanego cydrem. Łącznie pieczemy w 200 stopniach ok 40 min, w zależności od wielkości kawałka.
Najpierw przez połowę czasu pod przykryciem, następnie odkrywamy.
Nie trzeba już kropić cytrynką. 


Smacznego!!!






sobota, 12 maja 2018

Toruń piernikami pachnący

Mam sentyment do tego miasta, ponieważ tam właśnie urodziła się moja Mama i z tamtych okolic pochodzi moja Babcia.
Nie znam dobrze Torunia, właściwie tylko trochę okolice Starego Miasta.
Jadąc do przyjaciół do Poznania kolejny raz postanowiliśmy zrobić sobie dłuższy postój i pospacerować po tym pięknym mieście. 
Ostatnim razem kiedy tam byliśmy srogi mróz zniechęcił nas do długich spacerów. 
Tym razem trafiliśmy na piękną pogodę. 
Obeszliśmy Stare Miasto i zawędrowaliśmy też nad Wisłę, gdzie z racji słonecznej aury, promenada tętniła życiem. 
Na każdym rogu można, rzecz jasna, zakupić najlepsze na świecie pierniczki.
Bardzo polecam spacer po wiosennym, urokliwym Toruniu!